8 maja 2016

Rozdział ósmy

POCZĄTEK CZĘŚCI DRUGIEJ

Wielka sala chyba nigdy nie prezentowała się tak pięknie.
Tym, co najbardziej mnie urzekło, było światło. Ze sklepienia intensywnie świeciło mocne, czerwcowe słońce; było tak jasno, że niektórzy transmutowali widelce w okulary przeciwsłoneczne. Bardziej niż zwykle miałam wrażenie, że jestem na łące, gdzieś na łonie natury, daleko od cywilizacji. Ptaki radośnie ćwierkały; Dumbledore momentami musiał przekrzykiwać je w czasie swojego przemówienia. Siedziałam obok Deana, nasze dłonie były splecione i spoczywały na jego kolanie.
Byliśmy razem już od czterech miesięcy. Po moim spotkaniu z Sevem uznałam, że dalszy romans z nim nie ma sensu i postanowiłam spełnić marzenie White’a. Snape wrócił do szkoły i normalnie nauczał eliksirów, ale spotkałam się z nim tylko raz.
To było jakoś na początku lutego, tuż przed moimi urodzinami. Poprosił, żebym przyszła do jego gabinetu w nocy, tak jak kiedyś. Przyszłam; powiedziałam mu, że to wszystko nie ma dalej sensu i chcę zakończyć to, co między nami było. Przyjął to spokojnie, być może z ulgą. Później powiedział, że te propozycje, o których nie mógł mi powiedzieć, zostaną złożone po zakończeniu roku szkolnego i bardzo chciałby, żebym wykorzystała dobrze cztery miesiące beztroski, które mi pozostały przed dorosłym życiem.
Tak też zrobiłam. Byłam z Deanem White’m. I byłam względnie szczęśliwa, choć trochę znudzona.
Początkowo nie mogłam pogodzić się z tym, że Sev był taki tajemniczy (jakby to była jakaś nowość), i że nastraszył mnie tylko po to, żeby potem mi powiedzieć, że mam być spokojna jeszcze przez cztery miesiące, ale w którymś momencie uznałam, że skoro i on i ja tego chcemy, to powinnam żyć beztrosko póki mogę.
I tak też zrobiłam; czerpałam garściami z życia nastolatki, spędzałam czas z przyjaciółmi i chłopakiem, uczyłam się do egzaminów, odrabiałam zadania domowe, nie myślałam o romansach ze starszymi mężczyznami i o różnicy między dobrem a złem. Cztery beztroskie miesiące minęły szalenie szybko, ale były tak dobre, że nie docierało do mnie, że właśnie się kończą.
Dyrektor zakończył przemówienie, a Gryffindor został nagrodzony gromkimi brawami za długo wyczekiwane zdobycie pucharu domów. Nastąpiła kolejna część uroczystości, czyli wręczenie dyplomów absolwentom. Pierwszy był Slytherin, później Ravenclaw, Huffelpuff, a na końcu Gryffindor, ponownie oklaskiwany bardzo długo. Dumbledore kolejno czytał nazwiska uczniów, a wywołana osoba wchodziła na podest odebrać swój dyplom.
- Chevron, Trinity! – usłyszałam i wstałam.
McGonagall, która stała obok dyrektora, dodała:
- Panna Chevron ukończyła Hogwart z najlepszym wynikiem w tym roczniku.
Dean poklepał mnie po ramieniu, krzyknął radośnie i zaczął klaskać; po chwili wszyscy poszli w jego ślady. Szłam przez Wielką Salę przy akompaniamencie niesamowitych braw i krzyków. Wszyscy uśmiechali się do mnie, przelotnie gratulowali tak dobrych ocen, a ja nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje i miałam wrażenie, że wszystko jest snem. Zanim wdrapałam się na podest, rzuciłam okiem na stół nauczycieli. Wszyscy byli tam uśmiechnięci, klaskali albo kiwali głową w moją stronę z uznaniem. Mogło mi się przywidzieć, ale Sev też klaskał, a na jego twarzy malował się cień czegoś na kształt… ojcowskiej dumy.
McGonagall podała mi dłoń, ale po chwili mocno mnie przytuliła. Kiedy odsunęłam się od niej, zauważyłam, że ukradkiem ociera łzę.
- Mój dom od dawna nie miał tak dobrej uczennicy – oznajmiła, po czym wręczyła mi dyplom.
Dumbledore uśmiechnął się do mnie radośnie i uścisnął moją dłoń.
- Gratuluję, Trinity. Z tak dobrymi wynikami Biuro Aurorów chce cię przyjąć na szkolenia bez wstępnych testów. W związku z tym chciałbym, żebyś po uroczystości przyszła do mojego gabinetu. Hasło to Mandarynkowa Słodycz.
Na chwilę mnie zamurowało. To nie mogła być propozycja, o której mówił Sev… była zbyt utopijna. To mógł być tylko pretekst do ściągnięcia mnie na prywatną rozmowę.
- Dziękuję – wydukałam, przypominając sobie o dobrych manierach. – Dziękuję, profesorze.
Wróciłam na swoje miejsce, szerokim uśmiechem maskując zaniepokojenie.


*

Robiło się już ciemno, kiedy ruszyłam korytarzem w stronę Wieży Dyrektora. Wdrapywałam się po schodach, aż w końcu dotarłam do Korytarza Gargulca. Zatrzymałam się przed posągiem, zawahałam na chwilę, po czym cicho wypowiedziałam hasło.
Gargulec odsunął się, odsłaniając wąskie, kręte schody. Postawiłam nogę na pierwszym stopniu i po ostatni raz się zawahałam.
Tak kończy się twoje beztroskie życie, Chevron.
Byłam już kiedyś w gabinecie dyrektora; bardzo dawno temu, kiedy jako dzieciaki dość mocno nabroiliśmy z Deanem i Marie. Zapamiętałam gabinet jako wielki, kolorowy, okrągły pokój pełen magii. Na różnej maści stolikach stały dziwne urządzenia; każde z nich cicho stukało, pukało, zgrzytało, albo wypuszczało obłoczki dymu. Na ścianach wisiały portrety byłych dyrektorów, którzy często przemieszczali się między obrazami albo o czymś zaciekle dyskutowali.
Pomieszczenie nadal wyglądało tak, jak je zapamiętałam. Było w nim przytulnie i dość jasno. Kiedy przekroczyłam jego próg, Dyrektor siedział w fotelu i powitał mnie serdecznym uśmiechem. Wstał, obszedł biurko i wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Jeszcze raz serdeczne gratulacje – oznajmił.
Rozejrzałam się i spostrzegłam, że w gabinecie jest jeszcze jedna osoba.
Sev stał przy oknie i obserwował mnie lodowatym wzrokiem. Wyglądał tak jak kiedyś; był człowiekiem-pogrzebem, miał kamienny wyraz twarz i chłód w oczach. Miał na sobie czarną szatę, odrzuconą do tyłu, a dłonie wepchnął głęboko w kieszenie spodni. Próbowałam przypomnieć sobie ojcowską dumę na jego twarzy, którą widziałam przy odbiorze dyplomu i uznałam, że coś musiało mi się przywidzieć.
- Profesor Snape – powiedziałam chłodno.
Chyba poprzez to miałam na myśli przywitanie. Nie wiedziałam jak wiele wie Dumbledore, więc wolałam nie ryzykować słów „cześć, Sev”, ale dyrektor jakby odczytał moje myśli:
- Och, nie musicie się wysilać. Wiem, że nie zwracacie się do siebie per „pan” i „pani”.
Znów uśmiechnął się serdecznie. Kompletnie nie pasowało to do atmosfery, która zapanowała.
Dyrektor ruszył w stronę biurka, a po drodze wczarował dwa krzesła naprzeciwko niego. Usiadł na swoim fotelu i powiedział:
- No, nie wstydźcie się. Siadajcie.
Wypełniłam polecenie, a Sev po chwili zajął miejsce obok mnie. Przez chwilę jeszcze przypatrywał mi się uważnie, a potem przeniósł wzrok na dyrektora, który przerwał ciszę słowami:
- Mam nadzieję, że nigdzie wam się nie śpieszy. Trochę nam tu zejdzie.
Milczeliśmy, więc dodał po chwili z uśmiechem:
- Napijecie się czegoś? Mam wyśmienitą herbatkę od profesor Sprout. A może coś mocniejszego? To, co teraz powiem będzie niestosowne, ale jeszcze nigdy nie piłem ognistej whisky z uczennicą.
Pochylił się i zajrzał do barku pod biurkiem.
- Och, mam też likier truskawkowy! Co wy na to?
Odchrząknęłam.
- Z całym szacunkiem, profesorze, ale… do rzeczy. Proszę.
Dumbledore spojrzał na mnie nieco zagubionym wzrokiem.
- Och. W porządku. Poprzestańmy na herbatce.
Machnął różdżką wyczarowując trzy filiżanki i dzbanek z parującą herbatą. Poczułam zapach imbiru i cynamonu. Nie ruszyłam się z miejsca.
- Więc – zaczął dyrektor. – Może zacznijmy od dobrych wieści. Panno Chevron, kiedy szef biura Aurorów zobaczył pani wyniki końcowe natychmiast uznał, że zacznie pani szkolenia bez testów wstępnych, od przyszłego tygodnia, ale dokładne wytyczne przyjdą do pani pocztą.
- Miło mi to słyszeć – oznajmiłam uprzejmie.
- Taaak… - Dumbledore na chwilę się zamyślił. – Jestem naprawdę dumny. A teraz te gorsze wieści… Severusie, chciałbym, żebyś zaczął. Nie chcę powiedzieć za dużo, sam zdecydujesz w jakim stopniu panna Chevron pozna twoje pobudki.
Spojrzałam na Seva i z początku kompletnie nie zrozumiałam co robi.
Oparł wyprostowaną lewą rękę na biurku, spodem dłoni do góry, i zaczął podwijać rękaw koszuli. Stopniowo widziałam coraz większy fragment jego tatuażu z wężem i czaszką, aż w końcu był widoczny w całości. Sev spojrzał na mnie i powiedział:
- To jest Mroczny Znak, symbol Voldemorta. Ma go każdy Śmierciożerca.
Z początku nie zareagowałam. Po prostu milczałam, patrząc na tatuaż jak zahipnotyzowana. Potem poczułam, że krew odpływa mi z kończyn; zrobiło mi się słabo i niedobrze. Przypomniało mi się uczucie paraliżu, z którym tyle razy walczyłam w czasie naszego spotkania we Wreszczącej Chacie.
Sev był Śmierciożercą.
Lucjusz był Śmierciożercą.
Moja mama była Śmierciożercą.
Miałam ciemno przed oczami.
- Dawno temu wstąpiłem w szeregi zwolenników Czarnego Pana – kontynuował Sev, ignorując moją reakcję. – Walczyłem u jego boku, ale potem popełniłem ogromny błąd. Zwróciłem się z prośbą do profesora Dumbledore’a, w nadziei, że będzie w stanie go naprawić.
Spojrzał na dyrektora swoim lodowatym wzrokiem. Starzec obserwował go znad swoich okularów-połówek.
- Nie był w stanie go naprawić – wycedził Snape po chwili z trudem. – Ale złożył mi propozycję. Potajemnie wstąpiłem do Zakonu Feniksa i od tamtego czasu miałem przekazywać każdy plan Voldemorta.
- Zakonu czego? – spytałam bezwiednie.
- Zakon Feniksa – wtrącił Dumbledore – to tajna organizacja, którą założyłem w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym roku. Zrzeszała czarodziejów sprzeciwiających się działalności Voldemorta. Obecnie jest rozwiązany, ale rozważam jego reaktywację. Severusie, kontynuuj.
- Nie mogłem ot tak zacząć szpiegować i pozostać niezauważony – powiedział Sev. – Pamiętasz, kiedy mówiłem ci, że istnieje czwórka czarodziejów, którzy mają te umiejętności? Dwójka z nich to najpotężniejsi czarodzieje na świecie – wskazał dyrektora. – Dumbledore i Voldemort. Pozostała dwójka to ty i ja.
Chciałam kiwnąć głową, na znak, że zrozumiałam, ale nadal byłam sparaliżowana.
- Voldemort wie, kiedy ktoś kłamie – kontynuował. – Wie, kiedy ktoś jest nieszczery i go oszukuje. Nie mogłem więc udać się do niego z głową pełną planów szpiegowskich. Do perfekcji opanowałem Oklumencję i Legilimencję; jednocześnie te umiejętności musiały pozostać niezauważone przez Czarnego Pana.
- Severus jest w tym doskonały – dodał dyrektor. – Być może najlepszy. Lord Voldemort pozostaje przekonany o jego wierności.
- Zważywszy na to – powiedziałam drżącym głosem – że od jedenastu lat jest martwy, to tak, niewykluczone, że jeszcze się nie zorientował.
Obaj przez chwilę milczeli.
- Pojęcie „martwy” jest względne w przypadku Czarnego Pana – oznajmił Sev.
- Tacy czarodzieje jak on nie umierają – dodał dyrektor. – Nie znikają ot tak. On żyje, nie w takiej formie, jaką znamy, ale żyje i gromadzi siły.
- Kiedy zniknąłem – zaczął Snape – byłem na spotkaniach Śmierciożerców. Jest ich coraz więcej. Zbieramy ich z wszystkich zakątków świata, do tego w najbliższym czasie planowana jest masowa ucieczka z Azkabanu.
- Co dokładnie wtedy robiłeś? – spytałam.
- To nie ma znaczenia – odparł.
- Ma. Została ci blizna i wyglądałeś całkiem inaczej.
- To nie ma znaczenia – powtórzył z naciskiem.
- Mordowałeś mugoli? – ciągnęłam, a w moim głosie pojawiła się złość.
- Trinity – oznajmił dyrektor łagodnie. – Proszę, wysłuchaj do końca tego, co mamy ci do powiedzenia. Później przyjdzie czas na pytania. To, co na ten moment musisz zrozumieć i w co musisz uwierzyć, to fakt, że Voldemort żyje i powróci z ogromnym rozmachem. Będzie miał ogromną rzeszę wojowników. My też potrzebujemy ogromnej armii.
- Okej – powiedziałam. – Rozumiem. Więc chcecie przyjąć mnie do tego Klasztoru Feniksa.
- Zakonu – poprawił mnie Dumbledore. – I tak, znajdzie się dla ciebie miejsce w reaktywowanym Zakonie Feniksa. Z racji tego, że będziesz doskonałym Aurorem, będziesz tam bardzo mile widziana. Ale to nie wszystko. Masz umiejętności, dzięki którym byłabyś równie dobrym szpiegiem, co Severus. Chciałbym, żebyś z nim współpracowała.

*

Cisza trwała długo, miałam wrażenie, że ciągnie się godzinami. Słowa dyrektora odbijały się echem w mojej głowie… Miałam wstąpić w szeregi Voldemorta. Miałam wbrew sobie działać w imię zła, bo Dumbledore chciałby, żebym współpracowała z Severusem.
Byłam przerażona do głębi. Drżenie na całym ciele nasiliło się i znów zrobiło mi się cholernie słabo. Spuściłam głowę i przymknęłam oczy, starając się opanować huczące w mojej głowie emocje. Sev musiał to wyczuć; dyskretnie położył dłoń na moim kolanie pod biurkiem i natychmiast poczułam, jak odrobinę się uspokajam, ale nawet jego sztuczki nie były w stanie opanować mojego strachu i złości.
- Trinity – zaczął Dumbledore łagodnie – nie musisz decydować dziś. Przed tobą ciężki czas… bardzo wymagające szkolenia aurorskie, początek dorosłego życia. Jestem w stanie dać ci trochę czasu na ostateczną decyzję. Jeśli będzie pozytywna, Severus zacznie nad tobą pracować. Nauczy cię panować nad umiejętnościami i świadomie ich używać. Jeśli będzie negatywna – trudno. Nie mogę cię do niczego zmusić.
Zamilkł na chwilę, a kiedy znów przemówił, był o wiele bardziej stanowczy:
- Jednak pamiętaj, że twoja zgoda równa się z walką w imię dobra. Mogłabyś dokonać wielu szlachetnych czynów, uratować wiele niewinnych istnień, a w ostatecznym rozrachunku – być może to dzięki tobie dobro zwycięży.
- Dumbledore – syknął Sev. – Prosiłem cię.
- O co go prosiłeś? – wychrypiałam beznamiętnie.
Dyrektor zawahał się przez chwilę.
- Profesor Snape poprosił mnie, żebym nie szantażował cię emocjonalnie, choć ja nie uważam, żeby to był szantaż emocjonalny. Severus chce, żebyś dokonała wyboru w pełni świadomie, znając szanse i zagrożenia. Wbrew pozorom, twój nauczyciel chce dla ciebie jak najlepiej i nie marzy egoistycznie o współpracowniku. Nie wiem jak to zrobiłaś, Trinity, ale…
- Skończ – warknął Sev.
Dyrektor odchrząknął.
- W porządku. Na pewno masz wiele pytań.
- Tak, mam – powiedziałam, przenosząc wzrok na Seva. – Ilu ich zabiłeś? Ilu niewinnych ludzi zabiłeś w imię – zakreśliłam w powietrzu cudzysłów – walki za wyższe dobro?
Milczał. Nie odrywałam od niego wzroku i ukradkiem strąciłam jego dłoń z mojego kolana.
- To nie ma najmniejszego znaczenia – odparł.
- Ma. Dla mnie ma. Jesteś mordercą.
- Trinity, Severus dokonał tyle dobrego, że nie masz prawa tak go nazywać – oznajmił dyrektor spokojnie, ale stanowczo.
- Czyj to był pomysł? – Znów spojrzałam na Seva. – Twój, prawda? Przybiegłeś do profesora opowiedzieć jakie super umiejętności u mnie odkryłeś?
- Rzekłbym, że jesteś niesprawiedliwa – powiedział Dumbledore. – Severus był zszokowany twoimi umiejętnościami, ale rozegrał to bardzo rozsądnie. Nic mi nie zasugerował, po prostu opowiedział, że jest zdziwiony. Potem poprosił profesor McGonagall, żeby potwierdziła jego przypuszczenia i ona też zwróciła się do mnie z tym spostrzeżeniem. Propozycja, którą ci teraz składam, wyszła ode mnie.
Zamilkł na chwilę i spojrzał na Seva. On też patrzył mu w oczy i przez chwilę mierzyli się wzrokiem, jakby toczyli zawziętą walkę. Być może porozumiewali się poprzez myśli; wrażenie, że toczą bitwę stało się wyraźniejsze, kiedy Snape nagle jakby skapitulował. Spuścił wzrok na podłogę, a Dumbledore oznajmił:
- Severus był przeciwko. Protestował. Ale ja widzę w tym ogromną szansę, nadzieję. Profesor Snape ryzykuje wiele, szpiegując dla mnie, we dwójkę bylibyście bezpieczniejsi.
Nagle uderzyła we mnie tak ogromna fala złości, że wstałam gwałtownie. Przeszłam od jednej ściany do drugiej i z powrotem; potem oparłam ręce na parapecie, opuściłam głowę, przymknęłam oczy i próbowałam opanować wściekłość.
Nie było na to rady. Miałam ochotę wyciągnąć różdżkę i zrobić im obu krzywdę. Wyobrażałam sobie, jak miotam zaklęciami na lewo i prawo; Sev pada na ziemię nieprzytomny, a dyrektor wycofuje się w przerażeniu. Opanowała mnie przedziwna żądza mordu, której nigdy wcześniej nie doznałam.
Dotarło do mnie, że słaniam się na nogach. Krew huczała mi w głowie, a każde uderzenie serca było głośne i niemal bolesne.
- Severusie… - usłyszałam głos Dumbledore’a; dźwięki docierały do mnie z oddali, tworzyły w mojej głowie echo, były ostre i metaliczne. – Severusie, zrób co trzeba.
Poczułam jego dłonie na moich ramionach. Wiedziałam, że to dłonie Seva, bo po pierwsze aż za dobrze znałam ich dotyk, po drugie promieniował od nich spokój. Czułam, jak ciepło próbuje wedrzeć się do mojego serca, a w umyśle pojawiają się obłoki jasnozielonego dymu. Sev próbował mnie uspokoić, miałam wrażenie, że daje z siebie dużo więcej, niż zwykle. To nie była łagodna mgiełka emocji, która powoli wdzierała się do mojej głowy, tylko ogromna, ciężka i gęsta chmura wciskana na siłę i za wszelką cenę.
Skupiłam się na złości, uczepiłam się jej kurczowo. Powoli, ale pewnie i z mistrzowską precyzją odpychałam spokój promieniujący z rąk Seva. Niszczyłam obłoki jasnozielonego dymu w moim umyśle, zalewałam je krwistoczerwoną mgłą; najpierw mieszały się między sobą, a potem zieleń całkowicie znikała. Nie wiem, ile to trwało; miałam wrażenie, że wieki. I była to najprawdziwsza walka, która wyczerpywała mnie psychicznie i fizycznie. Kolana uginały się pode mną, ból głowy narastał, stawał się na przemian kłujący i tępo pulsujący, aż w końcu osiągnął poziom, przy którym zaczęłam tracić przytomność. Pewna, że tak właśnie wygląda moja porażka, zaczęłam skłaniać się ku poddaniu, ale wtedy Sev zabrał dłonie z moich ramion.
Był około metra za mną. Mogłam wyciągnąć różdżkę, obrócić się szybko i wycelować ją w niego. Nie zdążyłby zareagować, ale Dumbledore na pewno nie siedziałby obojętnie. Musiałam obmyślić plan, bardzo szybki i chaotyczny, w którym miałam pokonać dwóch potężnych czarodziejów. Plan musiał brać po uwagę fakt, że jestem prawie nieprzytomna i zaraz oszaleję z bólu głowy.  Sięgałam po różdżkę, kiedy Dumbledore powiedział:
- Trinity, to nie jest tego warte.
Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale z mojego gardła wydobyło się tylko jakieś wynaturzone warknięcie.
Nigdy nie byłam łagodną osobą, ale to, co wtedy wydarzyło się w mojej głowie, nie było normalne. Byłam jednocześnie wściekła i wystraszona moją własną reakcją. Nie znałam siebie takiej. Nigdy nie byłam w takim stanie; nie potrafiłam nawet racjonalnie wytłumaczyć sobie skąd to się wzięło.
Wyprostowałam się i obróciłam w stronę Seva. Na jego twarzy malowało się zdziwienie, którego nigdy u niego nie widziałam. Wydało mi się jeszcze bardziej nienaturalne niż moja złość.
Spojrzałam mu głęboko w oczy. Stał w bezruchu jeszcze przez chwilę, po czym przyłożył dłoń do mojego policzka, a ja poczułam, jak całe moje ciało się odpręża, ból głowy ustępuje, myśli uspokajają się i znika złość. Nie widziałam obłoków dymu, przyjęłam jego emocje naturalnie, bezpośrednio, nie analizując ich i nie odpychając. Tak jak kiedyś; bez świadomości, że manipuluje moim nastrojem.

*

Potrzebowałam jeszcze kilku minut przerwy. Czułam się zażenowana, wydawało mi się, że robię z siebie ofiarę, która widzi we wszystkim problem. Nazwałam Seva mordercą w obecności dyrektora; nie ma znaczenia, jak wiele Dumbledore wiedział o naszej relacji, nie powinnam była tego robić. Nie powinnam była w ogóle pokazywać po sobie, że łączy nas cokolwiek, bo to było po prostu niestosowne. Nie powinnam była pokazywać po sobie emocji, obaj i tak je na pewno wyczuwali. Została złożona mi propozycja, którą pochopnie oceniłam nie analizując nic wcześniej. Usprawiedliwiało mnie zaskoczenie i moja wybuchowość, ale w bardzo małym stopniu.
Czułam się źle, tak bardzo źle, że miałam ochotę wymazać sobie pamięć albo cofnąć czas i zapobiec tej sytuacji.
Siedziałam, znowu sparaliżowana i wewnętrznie roztrzęsione, a jednocześnie pełna wstydu. Nie mogłam opanować wrażenia, że dyrektor zaraz powie, że jego propozycja jest już nieaktualna, bo uznał, że jestem niepoważna, niepoczytalna i żałosna. Z jednej strony pewnie odczułabym ulgę, ale z drugiej – niesmak pozostałby do końca życia.
Dumbledore wyszedł z gabinetu, zostawiając mnie i Seva samych. Tłumaczył, że musi iść do biblioteki zanim pani Pince ją zamknie, ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że kłamie. Siedzieliśmy więc we dwójkę w ciszy; dookoła tylko cicho tykały i stukały magiczne urządzenia. Wydawało mi się, że czuję na sobie zatrwożone spojrzenia byłych dyrektorów z portretów. Za oknem księżyc rozświetlał jaskrawozielone błonia.
- Po prostu odmów – powiedział Sev.
- Dlaczego? – wychrypiałam. - Teraz chcesz, żebym odmówiła, ale to ty sprawiłeś, że Dumbledore wpadł na ten pomysł.
- Nie. Powiedziałem mu o tym, bo mogłaś być zagrożeniem. Voldemort chciałby mieć cię w swoich szeregach, mógłby wykorzystywać twoje umiejętności i przeciągnąć cię na swoją stronę zanim my byśmy to zrobili.
- Czemu Voldemort chciałby mnie mieć w swoich szeregach?
Prychnął.
- Bo cała twoja rodzina to Śmierciożercy? Spróbuj czasem myśleć, to się przydaje.
Ból związany z tym faktem powrócił ze zdwojoną siłą. Potwierdziły się moje najgorsze obawy; Malfoyowie, moja mama, być może też tata stali po stronie zła. Wszystko układało się w jedną całość. Bolesna i brutalna prawda stała przede mną w całej swej okazałości.
- Gdybym się zgodziła… to nie ty wprowadziłbyś mnie w to towarzystwo, prawda? Musiałabym się tam dostać przez moją rodzinę?
Sev pokiwał głową.
- Lucjusz coś ci opowiadał? – spytał.
- Tak. Znaczy próbował, wystarczająco, żeby trochę namieszać mi w głowie. Zmusiłeś go do tego?
- Zasugerowałem. Powiedziałem, że jesteś bystra, masz dobre wyniki w nauce. Uznał to za wystarczający powód do uświadomienia cię o pewnych sprawach.
- To też kazał ci zrobić Dumbledore?
- Nie. Chciałem sprawdzić jak bardzo jesteś skłonna do przejścia na złą stronę.
Miałam wrażenie, że moje życie w ostatnich miesiącach toczyło się na podstawie scenariusza napisanego przez Seva i dyrektora. Zajęcia u McGonagall, rozmowa z Lucjuszem… może to, co mówili mi Stiepan i Osip też było zaplanowane? Wszyscy po kolei mieli uświadamiać mnie o moich umiejętnościach i o drodze w stronę zła.
- Po prostu odmów – powtórzył Sev. – Wiem, że Dumbledore zagrał ci na sumieniu, ale musisz pamiętać o ryzyku.
Spojrzałam mu w oczy i dostrzegłam coś niezwykłego. Sev miał wyraz prośby w oczach, zresztą w jego głosie też było coś błagalnego. Nie mogłam pojąć, czemu tak bardzo zależało mu na tym, żebym odmówiła. Przecież nie należał do osób, które dbają o innych; egoistycznie czerpał garściami z każdej relacji, nie patrząc na cudze emocje.
- Czemu Dumbledore ci zaufał? – spytałam. – Prowadzi jakąś organizację charytatywną, która zajmuje się naprawianiem błędów Śmierciożerców? I jaki błąd zmusił cię do proszenia go o pomoc?
Milczał. Oczywiście, że milczał, czemu cokolwiek miałby mi wyjaśnić.

~*~

Jestem raczej zadowolona z tego rozdziału. W końcu początek drugiej części, zaczynamy  kluczową akcję :D I dzięki za tak ciepłe przyjęcie poprzedniego rozdziału, martwiłam się bardzo, jak zareagujecie na Seva w takim wydaniu!

Jak myślicie, co nasza Triss zrobi? ;> 

16 komentarzy:

  1. Jak tylko zobaczyłam, że dodałaś rozdział musiałam go przeczytać. Jejciu, podniecam się jak stonka na wykopki xP
    Uwielbiam każde słowo, które piszesz! Naprawdę! Bardzo, ale to bardzo podoba mi się pomysł, fabuła, postać Triss i jej umiejętności. Wszystko jest interesujące, spójne i logiczne (coś co najbardziej cenię w fanfikach). Zabawne wstawki mnie bawią (a wiesz, że mam specyficzne poczucie humoru). Severus jest naprawdę Severusowaty <3 (tak jak w książce, a nie w filmie!).
    Co Triss zrobi? Ja obstawiam, że będzie chciała być szpiegiem :). Chociaż tak dobrze przedstawiłaś jej rozterki, że nie zdziwiłabym się, gdyby decyzję podjęła trochę później. Jestem ciekawa czy rzuci Deana. W sumie jeśli będzie chciała podlizać się śmierciożercom, to tak czy siak musi zacząć go "nienawidzić". Romeo i Julia się nam szykuje :P
    Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
    Pozdrawiam i weny życzę!
    P.s. - jutro oczekuję Cię na moim blogu, ale o tym doskonale wiesz ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Romeo & Julia? Nie wiem, ale pewna historia może nam tutaj się powtórzyć :D
      Podniecam się jak stonka na wykopki XDDD Chyba zacznę spisywać Twoje teksty i kiedyś wydam księgę cytatów Szczęśliwej Trzynastki XD Bestseller będzie jak nic!
      Dzięki!

      Usuń
  2. Taki fajny rozdział jest idealny po ciężkim poniedziałku w pracy. Już mi się dwoi i troi w oczach od tego pisania adresów i wpisywania faktur do książki -.-
    Rozdział bardzo fajny i ciekawy. Rozmowa dyrektora, Seva i Triss majstersztyk ;) Cieszę się, że wreszcie poznała prawdę o swojej rodzinie i wie, że Sev jest śmierciożercą.
    Nigdy nie byłam jego fanką, ale dzięki Tobie zaczynam się do niego przekonywać ;)
    Jestem przekonana, że Triss się zgodzi. Skąd to wiem? Hmm kobieca intuicja :D
    Oczywiście czekam na next i życzę weny!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mój Sevek przypada Ci do gustu bardziej :D Już jesteś drugą osobą, która zaczyna przeze mnie lubić Sevka :)
      Dzięki!

      Usuń
  3. Co nasza Triss zrobi? Oczywiście zgodzi się. Pomyśli, pomyśli i zgodzi się. Pewnie będzie to dla niej trudne, teraz, kiedy wie, czym jest Mroczny Znak, i że jej mama i tata byli (są) śmierciożercami. Domyślam się, że będzie chciała ich przeciągnąć na "dobrą" stronę. Jestem ciekawa, jak ostatecznie ustosunkuje się do tego, że Severus też jest śmierciożercą?
    Podoba mi się, jak pokazałaś tutaj Dumbledore'a. Dla mnie zawsze był wytrawnym graczem. Z jednej strony dobroduszny staruszek, częstujący herbatką i dropsami, a z drugiej: manipulator, bezwzględny emocjonalny szantażysta; wszystko oczywiście w imię większego dobra.
    Cudownie się czyta Twoje opowiadanie :)
    Pozdrawiam i weniska życzę <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że to zauważyłaś, bo właśnie o takie przedstawienie Dumbledore'a mi chodziło :) Ja miałam z nim długą drogę, jak byłam młodsza to wydawało mi się, że to taki dobry, poczciwy, ale inteligentny staruszek. I im bardziej dojrzewałam wraz z Harrym to docierało do mnie, że dyrektor w zasadzie na wszystko miał cwany plan, wiedział jak wykorzystać i swoje zdolności, i cudze zdolności, i tak jak powiedziałaś, był wytrawnym graczem, a momentami bywał lekko wyrachowany. Tak jak na początku go kochałam, to im starsza byłam, to coraz bardziej byłam podejrzliwa wobec niego. Ten stosunek do niego na pewno przejawi się w zachowaniu Triss ;)
      Dzięki!

      Usuń
  4. Hej, hej!
    Przypadkiem natrafiłam na twojego bloga przeszukując internety w szkole. Wiem, nie dawałam komentarzy pod poprzednimi rozdziałami, ale to dlatego, że tak świetnie piszesz. Nie mogłam się doczekać dalszego ciągu, więc nie traciłam czasu na komentarze.
    Bardzo mi się podoba twój blog mimo że nie lubię Snapa. Czekam na następny rozdział i dodaję do obserwowanych ;)
    Pozdrawiam
    Kot

    OdpowiedzUsuń
  5. O Chryste Panie Miły!
    Ale ja mam teraz zaległości! Ech... było się tyle nie opierdzielać. No, ja obiecuję, że NA PEWNO pojawię się z komentarzem u ciebie jeszcze w tym tygodniu, a teraz zapraszam na nowy rozdział u mnie! <3
    Zośka Kasterwil

    OdpowiedzUsuń
  6. Borze szumiący... błagam, nie bij.
    Zdaję sobie sprawę z tego, że nawaliłam na całej linii nie dodając tak długo komentarza i jest mi strasznie wstyd z tego powodu. Przyrzekam wszem i wobec, że już nigdy nie będę odkładała rozdziałów do przeczytania na tak długo! Słowo harcerza! (Chuj z tym, że nigdy nie byłam w harcerstwie) Ale przejdźmy do postu, co? Wystarczająco się już naczekałaś, a ja tak pierdzielę, pierdzielę... dobra, przejdźmy do rzeczy.
    ,,Siedziałam obok Deana, nasze dłonie były splecione i spoczywały na jego kolanie."
    https://scontent-cdg2-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/13230284_1121041217959242_5318731628045232342_n.jpg?oh=34c617e2d9aab9f28ff4ff25ac923397&oe=579C4779
    (ten obrazek wyraża więcej niż tysiąc słów)
    ,,Po moim spotkaniu z Sevem uznałam, że dalszy romans z nim nie ma sensu i postanowiłam spełnić marzenie White’a." Wow, Chevron jakaś ty łaskawa się zrobiła przez ostatnie cztery miesiące. ,,Postanowiłam spełnić marzenie White'a", serio? SERIO? XD Ja tu się na płomienne wyznania miłości napaliłam, a tu co? ,,Ponieważ wiedziałam, że Dean zawsze chciał abyśmy byli parą, postanowiłam okazać mu moją dobroć i zostałam jego dziewczyną". Ranisz mnie takimi słowami, panno Welniewicz. Ranisz ;__;
    ,,- Panna Chevron ukończyła Hogwart z najlepszym wynikiem w tym roczniku." Ha, ha! Dobra robota, kochana! Moja dziewczyna! (W zasadzie White'a, ale co tam. Najwyżej się podzielimy ( ͡° ͜ʖ ͡°) ).
    ,,był człowiekiem-pogrzebem". Tak, wciąż kocham to określenie. I tak, wciąż mnie śmieszy xD
    ,,Dumbledore spojrzał na mnie nieco zagubionym wzrokiem.
    - Och. W porządku. Poprzestańmy na herbatce." Uwielbiam jak ludzie tworzą z Dumbledore'a takiego trochę nierozgarniętego staruszka. Zawsze chce mi się śmiać jak to czytam. (To, że się śmieję, nie oznacza, iż wybaczyłam ci słowa Chevron o spełnionym marzeniu. Ja pamiętam.)
    ,,Nie chcę powiedzieć za dużo, sam zdecydujesz w jakim stopniu panna Chevron pozna twoje pobudki." O nie. Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie.... NAJN! Samo słowo ,,pobudki" sprawiło, że zaczęłam myśleć o tym, o czym nie powinno myśleć dziecię w moim wieku. Pls, tell me that isn't tru... Please.
    ,,- Okej – powiedziałam. – Rozumiem. Więc chcecie przyjąć mnie do tego Klasztoru Feniksa."
    Nie no, te dziewczę mnie rozbraja. Weź, poliki mnie bolą od uśmiechania się! xD
    ,,Chciałbym, żebyś z nim współpracowała." Oł. Fakien. Sziet. Aj styll kent belif in dys fakien sziet!
    Wybacz, ostatnimi czasy zaczynam się robić jeszcze bardziej nienormalna niż zwykle, co zresztą widać w mych komentarzach. Także ten, będziesz musiała wytrzymać. Czy tego chcesz czy nie.
    ,,Miałam wbrew sobie działać w imię zła, bo Dumbledore chciałby, żebym współpracowała z Severusem." Lubię dziadka, ale ten... Czy tylko mi się zdaje, że on wszystkimi manipulował? Bo mam takie wrażenie już od dłuższego czasu.
    ,, Sev musiał to wyczuć; dyskretnie położył dłoń na moim kolanie [...]" ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    Wybacz, nie mogłam się powstrzymać xD
    ,,- Profesor Snape poprosił mnie, żebym nie szantażował cię emocjonalnie [...]" Mówiłam! Dziadek-manipulator-szantażysta!
    ,,choć ja nie uważam, żeby to był szantaż emocjonalny." Nie kuhwa, wcale.
    ,, a w umyśle pojawiają się obłoki jasnozielonego dymu." Avada Kedavra w wersji gaz. Fajne, chyba spróbuję B)
    Zakochałam się we fragmencie gdzie Trinity była wściekła i chciała wszystkich atakować, a potem to przerażenie własną reakcją. Ogólnie, bardzo mi się podobają momenty, w których główna bohaterka musi mierzyć się z samą sobą i stara się przy tym nie oszaleć. Wtedy zawsze robi się ciekawiej.
    Dlatego coś takiego pojawi się w moim opowiadaniu. (walić spojlery)
    Poza tym, zaimponowałaś mi opisem emocji, które czuła Trish-Fish. Wszystko było bardzo dokładne, bardzo realne. Należy ci się za to plus.
    Wiem, że komentarz dupny, ale jestem zmęczona dzisiejszym dniem i... mam nadzieję, że mi wybaczysz.
    Życzę ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
    Twa na zawsze niezrównoważona psychicznie,
    Zocha ,,Wredna" Kasterwil

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minęły trzy dni, a ty wciąż nie odpowiadasz.
      Kurwa, mogłam dodać wcześniej ten komentarz...

      Usuń
    2. Kochana, sesja mi się zaraz zaczyna, kolokwia zaliczeniowe i referaty piszę :< Z bibliografiami załącznikowymi i digitalizowanymi zasobami archiwalnymi zamiast z rozterkami Triss :<
      Dopieszczę Cię jak tylko będę miała chwilę! :*

      Usuń
    3. *zamiast z rozterkami Triss walczę
      Zeżarłam jedno słówko :<

      Usuń
  7. omatkoboskazktóregokolwiekkościoła...!
    Ogórku, żyjesz ty gdzieś tam jeszcze?! Tak długo cię nie ma, że zaczynam poważnie myśleć nad zdobyciem twojego adresu i zrobienia ci najazdu na chatę, w celu sprawdzenia, czy ty tam jeszcze dychasz. Mam nadzieję, iż docenisz mą troskę i nie pozwolisz swojej starej, znerwicowanej czytelniczce, długo czekać na odpowiedź. Bo ja się o ciebie martwię, kocie. Tak bardzo, bardzo, że powinnaś zacząć się o siebie bać. Do zobaczenia lejter! <3
    Wiecznie zamartwiająca się o ciebie i brak nowych rozdziałów,
    Zośka
    PS: Błagam, powiedz, że żyjesz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 20 czerwca ostatni egzamin. A przedemną językoznawstwo we wtorek... Także nie istnieję do końca sesji. Ale 21 wjedzie nowy rozdział, mam nadzieję, bardzo się postaram!
      Dzięki za troskę, misiupysiu! <3 <3 <3 <3

      Usuń
  8. Jestem wreszcie. Łapie oddech, siadam przed komputerem i czytam. Napiszę ci o tych dwóch rozdziałach w jednym komantarzu, ok?
    Więc zaczynajmy.
    Tris w stosunku do Deana zachowała się nie ładnie. Nie powinna tak postąpić, naprawdę, mi szoda chłopaka. Jest trochę jak więszkość dziewczyn - pocieszyła się nim po prostu, wykożystała go, żeby nie myśleć o Sevie.
    Tris jaka wspaniała wiedzma. Jejku, wiedziałam to, wiedziałam, i ta wiedza najbardziej mi sie podoba. Że coś przewidziałam jednak w tej historii. Severus jak nie Severus. W sumie miałam na chwilę taki mindfuck, bo scena przy kominku i herbacie przypomniała mi identyczne sceny z Sevmione. Właściwie, gdyby to było Sevmione, to po tej właśnie scenie zaczęłabym wymiotować tęczą. Ale to nie Sevmione, tylko Sevfiction.
    Oo tak. Pierwsza część zakończyła się wspaniale, aż ciarki mnie przeszły. Jestem ciekawa co się dalej wydarzy. Już jakiś zarys mamy tego opowiadania.
    Seva z mniejszą-ilością-tajemnic
    Zazdrosengo Deana
    I Triss - pochodzenie, status czystej krwii, i oczywiście, wielkie, magiczne zdolności. Może zostanie szpiegiem? Albo będzie działa w opozycji Dumbledore'a?
    Idę do części drugiej.
    Ale że jak? Ze cztery miesiące później i koniec romancu z Sevem? No dobra, jest z Deanem, Dean jest super, ale to wszystko burzy trochę konwenanse. xd
    W sumie to Trinity to taka Hermiona, no nie? Tylko bardziej odważniejsza, bardziej ludzka, bym powiedziała. Sev dobrze postąpił, że zajmie jej głowę wszystkimi innymi rzeczami dopiero po zakończeniu szkoły. Tak sobie teraz myślę, może trochę z nikąd, ale fajnie by było, jakbyś kiedyś bardziejnawiązała do kanonu. Nie wiem jak, nie wiem co, ale to byłoby dobre.
    Ej, wtajemniczenie, wtajemniczeniem, wszystko fajnie, składnie, ale dlaczego Dumbledore mówiąc, zaczytuję: "On żyje, nie w takiej formie, jaką znamy, ale żyje i gromadzi siły." nie spomniał nic o kamieniu filozoficznemu i daremnej próbie go uchwycenia przez Voldemorta? Bo to tak jakby pierwsza klasa Harry'ego, no nie? I jesteśmy po zakończeniu roku. Tutaj właśnie mogłaś jeszcze bardziej nawiązać do kanonu i samej świętej trójcy. :)
    Tak, Dumbledore chce, aby dokonała wyboru, a i tak nią manipuluje. Cały on. Lubię jego postać, ale patrząc na to jak wykorzytywał Seva i Pottea w kanonie, tutaj mogę spodziewać się wszystkiego.
    Emołsszyn, emołszyn. Wszystko takie prawdziwe, realne, czuję, że jestem tam, jestemTriss! Wspaniałe, naprawdę wspaniałe. I dialogi. Pasują do każdego. Nie każdy potrafi pisać dialogi, a te u ciebie powalają autentycznością.
    Pisałam w podsumowaniu o Triss i jej czystości krwii. Można było się spodiewać, że zechcą ją zwerbować. W ogóle Severus wie, że droga agenta nie jest dla dziewczyny dobra. Stąd to błaganie.
    Czekam na następne rozdziały, równie emocjonujące jak ten. Ciekawa jestem co wydarzy się dalej i jak zachowa się Triss.
    papapapap

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak - kanon każdy zna. Nie nawiązuję do niego w pełni celowo. Każdy wie jakie jest tło tej historii, każdy pamięta o Kamieniu Filozoficznym, więc nie ma potrzeby, żeby mój Dumbledore jeszcze mówił o tym Triss ;)
      Niezbyt chcę pisać o głównej trójce. Może Harry się gdzieś tam przewinie, ale na przykład Rona i Hermiony nie chcę wspominać, bo bym ich okrutnie zepsuła jako bohaterów :P Nie potrafie nie oklejać ich stereotypami - Herm kujonka i Ron "głupi rudy". Nie chcę im tego robić :P
      Dumby oczywiście manipulator mocny. Jeszcze pokaże pazurki :)
      Dzięki! <3

      Usuń

Doceniam każdą opinię :)
Zostawiajcie linki do siebie, chętnie zaglądam.